Charleston


Pocztówka firmy Charleston Post Card Co.

Po spokojnym, dość długim rejsie, wreszcie na horyzoncie ujrzeliśmy od dawna oczekiwany most. To znaczy, że jesteśmy w Charleston.

Trafiliśmy akurat na samą końcówkę budowy nowego i burzenia starego mostu, który łączył wyspy w obrębie miasta.

W oddali widać znajomy widok - to kuter krewetkowy Forresta Gumpa !!!

Po bliższych oględzinach wyszło na jaw, że niestety nie jest to żadna z Jenny'ch ... ale zabawa była przednia.

Założone w 1670 roku, jako Charles Town miasto odegrało znaczące role zarówno w wojnie o niepodległość USA, jak i w wojnie secesyjnej.
Miłośnikom historii na pewno nie trzeba go przedstawiać. Dziś jest jednym z najważniejszych punktów turystycznej mapy wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. W centrum miasta dominuje zabudowa nawiązująca do konfederackich korzeni jego założycieli. 

Po pobycie na zachodnim wybrzeżu trochę trudno przyzwyczaić się do miejscowej zabudowy. Po raz kolejny trafiliśmy do "innego świata".

Ale to właśnie "stare" budynki ściągają do miasta spragnionych kontaktu z historią zwiedzających. U nas wywoływało to tylko złośliwe uśmieszki. Amerykanom trudno było uwierzyć, że w Polsce ( jak i w całej Europie ) można znaleźć budowle, przy których charlestońskie "zabytki" wypadają raczej mizernie.

Podczas spacerów można natknąć się na całą gamę motoryzacyjnych wynalazków. Sportowych, cudacznych wozów, ekskluzywnych limuzyn, ale także na stare autobusy oferujące turystom podróż uliczkami miasta.

Jedną z atrakcji miejscowego muzeum jest replika napędzanego za pomocą ludzkich mięśni CSS "H. L. Hunley". Okręt był jednym z pierwszych okrętów podwodnych i pierwszym, który zatopił okręt wojenny w czasie działań bojowych.

Drużyna piłki nożnej spisała się znakomicie i pokazała miejscowym jak naprawdę wygląda futbol. Możemy pochwalić się lepszym wynikiem niż drużyna narodowa. Nasi wygrali dwukrotnie - 5:0 i 8:2.
Jak zawsze naszej wspaniałej drużynie towarzyszyli równie wspaniali kibice :)

Oczywiście oglądaliśmy także futbol w wydaniu amerykańskim.

Ponieważ nie znalazł się nikt, kto mógłby wytłumaczyć raczej zawiłe zasady tej gry, po krótkim czasie widowisko stało się nudne. Na szczęście było coś, co jednak zdołało przyciągnąć moją uwagę. To występy cheerleaderek ! Po meczu - obowiązkowa fotka !