Las Vegas

Kolejny raz wykorzystaliśmy stary, wypróbowany sposób na wycieczkę. Był on prosty - znaleźć chętnych, kilka dni wolnych, wypożyczyć samochód, benzyna, prowiant, mapa w kieszeń i w drogę. A co tym razem .... stolica światowego hazardu - Las Vegas !!!

Droga dłużyła się niesamowicie. Musieliśmy wyjechać poza Kalifornię i przez pustynię dotrzeć do Vegas. Drogowskaz informował, że do miejsca docelowego zostało tylko 14 mil.  

Po przekroczeniu granicy stanów czekała na nas pierwsza atrakcja - prawdziwa kolejka górska !!! Zgodnie postanowiliśmy skorzystać z okazji i przejechać się tą piekielną maszyną. Wrażenia - niezapomniane. Przekrzyczeliśmy dzieci siedzące w pierwszym wagoniku. Chyba odkryłem nowe hobby :)

Z bilbordów zalotnie uśmiecha się do nas Britney zachęcając do przyjścia na swój koncert w jednym z kasyn, w tle widać czarne piramidy. Oznaczać to może tylko jedno - JESTEŚMY W LAS VEGAS !!!

Skręciliśmy w prawo i wjechaliśmy na główną ulicę. Teraz nie można było mieć wątpliwości. Na pewno jesteśmy na miejscu. Wenecja, Pałac Cezara, Monte Carlo, Sfinks... i to wszystko przy jednej ulicy...jejku... gdzie my jesteśmy ??!!??!! ;)

Kasyna w mieście, to kolosy zatrudniające wielu doskonałych fachowców dbających o każdy detal związany z ich promocją. Odbyć można wycieczkę umożliwiającą podziwianie hotelu, przejechać się kolejką górską dookoła Nowego Jorku, wypożyczyć najlepsze sportowe samochody lub odbyć lot śmigłowcem. Kasyna budowane są "tematycznie". Jeśli wykonane jest w stylu egipskiej piramidy - możesz być pewien, że w środku znajdziesz mnóstwo eksponatów pasujących do tego starożytnego państwa. Ochrona w Wieży Eiffla ubrana była jak francuscy policjanci, na Wyspie Skarbów aż roiło się od piratów a w Ekskaliburze można spotkać zakutego w zbroję rycerza. 

Punktem odniesienia było jedno z największych kasyn - Pałac Cezara.

Na powtórny przejazd kolejką górską nie mogłem znaleźć chętnych. Szkoda, ta wijąca się wkoło Nowego Jorku szczególnie do mnie przemawiała.

Wyspa Skarbów przyciągała turystów przebogatym wzornictwem, siedzibami wyglądającymi na wykute w skale kryjówki piratów, ogromną  repliką żaglowca i pokazami akrobatycznymi.

Podobno trudno tam cokolwiek wygrać, a i na to trzeba mieć duuuuużo czasu, o czym poinformował nas jeden ze stałych bywalców ;)

Nie zapomnieliśmy także wrzucić grosza do fontanny. Koniecznie trzeba kiedyś tam powrócić.

Kompletnie zaskoczyła mnie obecność nachalnych naganiaczy wciskających każdemu do ręki ulotki oferujące towarzystwo pań świadczących przeróżne usługi (wachlarz cen ogromny), czy darmowe wejściówki do jednego z niezliczonych, otwartych całą dobę klubów gogo.
Coś nie do pomyślenia w Kalifornii.
Rano całe ulice toną w walających się wszędzie papierach. Służby porządkowe widać przywykły i szybko uprzątnęły cały śmietnik.

Musiałem skorzystać z okazji i chociaż raz spróbować szczęścia w konfrontacji z jednorękim bandytą. Może to była moja szansa wygrania miliona dolarów ?
Skorzystałem z niej, jednak z mizernym skutkiem. Przegrałem 5$ ani razu nie wygrywając. Stasiu miał więcej szczęścia. Wygrał 50 centów!

Po całej nocy zwiedzania, skonani ale szczęśliwi zjedliśmy prawdziwe amerykańskie śniadanie - hamburgera z colą :)
Nabieraliśmy sił na dalsze podróże.